Fotografia w orientalnym stylu
Z czym kojarzy się styl orientalny? Z egzotyką? Z zapachem kardamonu, drzewa sandałowego i jaśminu? A może z bajecznymi strojami jak z „Księgi tysiąca i jednej nocy”? Na hasło orient wielu przypomni sobie Aladyna z disnejowskiej adaptacji, który wraz z Dżasminą przemierza pustynię na latającym dywanie. Innym staną przed oczami przepiękne tkane, wielokolorowe kilimy, z których słynie kultura arabska. Każdy inaczej wyobrazi sobie styl orientalny, ale prawdopodobnie wiele z tych wyobrażeń będzie w jakimś stopniu prawdziwych.
Fotografia orientalna to nie tylko egzotyczne wizytówki z podróży. Ten typ fotografowania ma zupełnie inny wymiar, którego celem jest przeniesienie widza do dalekiego świata ostrych przypraw, jaskrawych kolorów, tańca i muzyki. To tak, jakbyśmy jednym spojrzeniem mogli się przenieść do tętniącego życiem Bombaju lub trafić na plan filmu bollywoodzkiego, żeby zatańczyć razem z gwiazdami kinematografii indyjskiej.
Z pewnością wielu z nas zna z widzenia afgańską dziewczynę z okładki magazynu National Geographic. Zielonooka Sharbat Gula, bo to o niej mowa, ukazała się w 1985 roku w czerwcowym wydaniu miesięcznika. Miała wtedy 12 lat i wraz z innymi uchodźcami próbowała odnaleźć nowy dom. Steve McCurry, któremu udało się uchwycić oblicze małej uciekinierki, z miejsca stał się sławny, a jego zdjęcie okrzyknięto ikoną fotografii. Tożsamość Afganki pozostawała tajemnicą aż do 2002 roku, kiedy to McCurry wyśledził Sharbat w górach na granicy pakistańsko-afgańskiej. Jako jedna z niewielu osób pojawiła się na okładce National Geographic po raz drugi.
Fotografia w stylu orientalnym to feeria barw, smaków i zapachów. Spojrzenie na zdjęcie tureckiej potrawy potrafi wzbudzić sensację w naszych ustach. Praktycznie czujemy zapach ostrej papryki i smak aromatycznych ziół. Tymczasem barwne fotografie ze święta Holi, czyli Festiwalu Kolorów, mają moc pobudzania wiosennego nastroju, nawet w środku najmroźniejszej zimy. Nie przez przypadek Holi zwiastuje początek wiosny. Obfitość kolorów zapowiada w końcu wiosenny urodzaj kwiatów. Uczestnicy wydarzenia, które odbywa się w każdym większym hinduskim mieście, obrzucają się różnokolorowym proszkiem, a następnie polewają wodą. Z całą pewnością frajdy jest więcej, niż podczas polskiego Śmigusa Dyngusa, przede wszystkim dlatego, że w Indiach jest o wiele cieplej.
Doświadczony fotograf potrafi dostarczyć widzowi całej palety emocji. Jeden kadr ma moc przywołania niesamowitych aromatów najlepszych arabskich przypraw, a drugi może wywołać w nas tęsknotę za słońcem, gorącym wiatrem i palmami. Każda pani może się poczuć jak księżniczka Szeherezada, ze wspomnianej wcześniej „Księgi tysiąca i jednej nocy”, od samego oglądania zdjęć barwnych strojów arabskich i hinduskich kobiet. To wszystko, a nawet więcej, daje nam fotografia orientalna oraz zdolna ręka fotografa.